Aby zęby genueńskich marynarzy potrafiły opierać się szkorbutowi tak, jak ich właściciele morskim falom, w dalekie wyprawy zabierano pesto. Złe doświadczenia Kolumba, były dobrą nauką dla przyszłych żeglarzy. Od tej pory witamina C strzegła dostępu do zębów żeglarzy, niczym żeglarze dostępu do skarbów przed piratami.
A wystarczyło takie zwykłe, niezwykłe pesto.
Genueńczycy mieli jasny plan - do moździerza dodaj potężną garść bazylii, garstkę orzechów piniowych, słusznych rozmiarów ząbek czosnku, garść parmezanu, sok z połówki cytryny, troszeczkę najlepszej oliwy z oliwek i szczyptę soli.
Wszystko dokładnie utrzyj na papkę (co za okropne słowo), na miazgę (co za różnica?) lub zostaw w mieszaninie większe kawałki. I cóż, gotowe!
I jeszcze najważniejsze - pesto NIE WOLNO podgrzewać. Traci kolor i smak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz