czwartek, 9 maja 2013

PASTA PESTO i MORZE BAZYLII

Aby zęby genueńskich marynarzy potrafiły opierać się szkorbutowi tak, jak ich właściciele morskim falom, w dalekie wyprawy zabierano pesto. Złe doświadczenia Kolumba, były dobrą nauką dla przyszłych żeglarzy. Od tej pory witamina C strzegła dostępu do zębów żeglarzy, niczym żeglarze dostępu do skarbów przed piratami. 

A wystarczyło takie zwykłe, niezwykłe pesto.


 

Genueńczycy mieli jasny plan - do moździerza dodaj potężną garść bazylii, garstkę orzechów piniowych, słusznych rozmiarów ząbek czosnku, garść parmezanu, sok z połówki cytryny, troszeczkę najlepszej oliwy z oliwek i szczyptę soli. 


Wszystko dokładnie utrzyj na papkę (co za okropne słowo), na miazgę (co za różnica?) lub zostaw w mieszaninie większe kawałki. I cóż, gotowe!





I jeszcze najważniejsze - pesto NIE WOLNO podgrzewać. Traci kolor i smak!












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz